Patryk Filipowicz..
Zanim stracił głowę dla muzyki marzył, aby zostać artystą malarzem, tak jak jego wujowie z Częstochowy - jeden z nich był profesjonalistą, a drugi szlachetnym amatorem. Gdy bywał w ich pracowniach urzekał go zapach farb snujący się między sztalugami. To wtedy rodziło się jego umiłowanie sztuki i pragnienie tworzenia. Malarstwo, rzeźba, poezja i muzyka tasowały się niczym karty. Asem okazała się muzyka, ale poezja wciąż mu towarzyszy i nie chodzi tu o to, że czasami pisał wiersze, które nawet opublikował w „Śląsku”, lecz o to, że on dźwiękami ilustruje poezje.
Dalsza część publikacji Andrzeja Mystek dostępna pod linkiem:
Muzyka niebem, poezja gwiazdami - o Patryku Filipowiczu
Artykuł pierwotnie został wydany w czerwcu 2013 r. w miesięczniku "Śląsk".